Huawei Ascend P6 – supercienki smartfon z klasą
Najbardziej podkreślaną cechą budowy Ascenda P6 jest jego nadzwyczajna cienkość. Obudowa tego smartfona ma zaledwie 6,2 mm grubości (i to w każdym miejscu, bo nie ma tu żadnego wybrzuszenia w okolicy aparatu), co czyni go jednym z najcieńszych telefonów, jaki kiedykolwiek powstał. Ale w tak smukłym opakowaniu udało się znaleźć miejsce na czterordzeniowy procesor, ekran o rozdzielczości HD i akumulator o pojemności 2000 mAh, więc nie jest to sprzęt, który może zaoferować swojemu użytkownikowi tylko poczucie pustki w kieszeniach.
Wiele osób na widok naszego testowego Ascenda pytało się, czy... jest to nowy iPhone. No cóż, nie da się zaprzeczyć, że jego biała wersja przypomina piątą generację smartfonów Apple, głównie za sprawą metalowych krawędzi obudowy, przez co można się zastanawiać, czy osoba projektująca Ascenda P6 nie zezowała lekko na leżącego na biurku „jabłkofona”. Na szczęście peszóstce nie brakuje charakteru. No i szczerze powiedziawszy, sprawia ona wrażenie solidniejszej i wytrzymalszej od iPhone'a 5, który potrafi się zgiąć w kieszeni w czasie siadania albo rozlecieć od samego patrzenia (no dobrze, może trochę przesadzamy ;)). Niesamowita smukłość i sztywność obudowy gwarantują bardzo przyjemne doznania i poczucie, że w dłoni trzyma się coś wyjątkowego. Niemożliwe, bo to przecież „tylko” Huawei? Zapewniamy, że w tych słowach nie ma cienia przesady; naszym zdaniem żaden inny producent smartfonów nie wstydziłby się umieścić swojego logo na Ascendzie P6. Sprzęt leży w dłoni całkiem wygodnie, a cienkie ramki i profil powodują, że ekran o przekątnej 4,7 cala staje się tu zaskakująco przystępny i łatwy w „ogarnięciu”, nawet dla osób obdarzonych trochę krótszymi palcami. Naprawdę nie ma się tu do czego przyczepić, choć złośliwi i tak powiedzą, że „łałejem” się nie poszpanuje ;)
Budowa | Wyposażenie | ||
---|---|---|---|
Wymiary | 132,7 × 65,5 × 6,2 mm | Zakresy (MHz) | GSM: 850/900/1800/1900 HSPA: 850/900/1700/1900/2100 |
Masa | 120 g | GPS/Glonass | Tak/Tak |
Ekran | 4,7 cala, 1280 × 720 | Bluetooth | Tak, 3.0 |
SoC (CPU + GPU) | HiSilicon K3V2 4 × 1,5 GHz Cortex-A9 Vivante GC4000 | HDMI | Nie |
RAM | 2 GB (1689 MB dla aplikacji) | Host USB | Tak |
Pamięć wbudowana | 4,7 GB na aplikacje i dane slot na kartę mikro-SD | Aparat | z tyłu: 8 MP, autofokus, LED, filmy 1080p z przodu: 5 MP, filmy 720p |
Pojemność akumulatora | 2000 mAh | Inne | radio FM, aktywna redukcja szumów, pełna wersja pakietu Polaris Office |
Zrezygnowano z rzędu przycisków systemowych pod ekranem, które tu są częścią interfejsu systemu operacyjnego. Standardowe guziki do zmiany i odblokowywania systemu zostały wmontowane w prawą krawędź obudowy. Są one duże i bardzo wygodne w użyciu. Pod nimi wygospodarowano miejsce na dwie szufladki. Do górnej wkłada się kartę mikro-SD, a do dolnej – mikro-SIM. Czyli jednak da się zapewnić w smartfonie obsługę dodatkowej karty pamięci bez negatywnego wpływu na jakość wykonania i sztywność obudowy... Szkoda, że niektórzy producenci nadal obstają przy tym, że to niemożliwe.
Taki sposób umieszczania kart SIM i SD w obudowie ma przeważnie jedną, czasem dość irytującą wadę: żeby je wyjąć, trzeba się posłużyć czymś długim i cienkim. Odpowiednie narzędzie przeważnie można znaleźć w opakowaniu telefonu, ale raczej nikt nie będzie go nosił ze sobą, bo zbyt łatwo je zgubić. Projektanci Huawei rozwiązali ten problem w bardzo elegancki, a zarazem prosty sposób: schowali „wykałaczkę” w wyjściu słuchawkowym. Dzięki temu nie zbiera się w nim niepotrzebny brud i w każdym momencie można zmienić kartę-SD na inną. Naprawdę genialny pomysł.
Skoro już jesteśmy przy wyjściu słuchawkowym, to należy wspomnieć o tym, że umieszczono je w mocno niefortunnym miejscu, na dole lewej krawędzi obudowy. Czujemy, że będzie to sprzyjało szybkiemu niszczeniu kabli słuchawkowych, więc się zastanawiamy, dlaczego nie wstawiono go po prostu na górze, obok portu mikro-USB.
Ostatnim elementem wartym wspomnienia jest wbudowany głośnik, który przyozdabia lewy dolny róg tylnej ścianki. Jest on zadowalająco głośny, ale jakość wydobywającego się z niego dźwięku pozostawia bardzo wiele do życzenia, a to przez dużą ilość zniekształceń. Nie wymagamy od smartfonowych zintegrowanych miniprzetworników cudów, ale Huawei powinno się bardziej postarać.
EmotionUI robi dużo rzeczy po swojemu
Huawei Ascend P6 należy do stosunkowo wąskiej grupy smartfonów z Androidem 4.2. Jednak system ten przeszedł sporo gruntownych modyfikacji i niektóre z nich są dość kontrowersyjne. Poza tym brakuje tutaj niektórych nowości z drugiej wersji Jelly Bean, takich jak widżety umieszczane na ekranach blokady systemu.
Najwięcej emocji wzbudza to, że w systemie Ascenda P6 nie ma... szufladki narzędzi. Zdawałoby się, że jest to nieodłączny element Androida, bez którego nie może on funkcjonować, ale programistom Huawei ta „amputacja” udała się bez większego uszczerbku dla funkcjonalności oprogramowania i zdrowia użytkownika. Po prostu wszystkie skróty do nowo zainstalowanych pozycji są umieszczane na ekranach domowych i nie da się ich stamtąd usunąć bez odinstalowania danego programu. Całość przypomina koncepcją i sposobem obsługi... iOS. Osoby przesiadające się ze sprzętu Apple będą miały ułatwione zadanie (są w ogóle takie?), a bardziej zaawansowani użytkownicy Androida będą się musieli przyzwyczaić do tego specyficznego rozwiązania.
Ale to nie koniec zmian, które mają ułatwić (?) obsługę systemu. Menu ustawień zostało podzielone na dwie karty. Na pierwszej z nich są tylko najważniejsze i najczęściej wykorzystywane opcje, a jeśli ktoś zapragnie pokopać głębiej, to powinien skorzystać z zakładki dla zaawansowanych. W sumie ma to sens, bo w standardowym menu ustawień czasem trudno jest szybko znaleźć niektóre opcje.
Skoro już jesteśmy przy temacie szybkiego dostępu do niektórych funkcji: w szufladce powiadomień ukryto pasek przełączników pozwalających na przykład szybko dezaktywować Wi-Fi czy połączenie danych. Po wciśnięciu Więcej użytkownik otrzymuje dostęp do jeszcze większej liczby przydatnych guzików. Niby nic nowego i podobne rozwiązania widzieliśmy już wielokrotnie w konkurencyjnych nakładkach systemowych, ale jest to na tyle ważny „ułatwiacz życia”, że warto o nim wspomnieć.
Bardziej zaawansowani użytkownicy dostali do dyspozycji ciekawe narzędzie, pozwalające określać, które programy mogą być aktywne w tle. W ten sposób można bardzo precyzyjnie zarządzać energią akumulatora i pilnować, żeby jakiś program nie podkradał cichaczem cennych miliamperogodzin. Domyślamy się, że z tej funkcji nie skorzysta zbyt wiele osób, ale w dobrych rękach można być ona bardzo przydatna.
Zmian i ciekawostek znalazłoby się więcej, ale nie wykraczają one poza obecne standardy. Nakładka Huawei jest miła dla oka oraz nieprzeładowana funkcjami i stara się wspomóc mniej zaawansowanych użytkowników pewnymi uproszczeniami interfejsu. Czy w udany sposób? To już zależy od upodobań, bo niektóre modyfikacje są dość drastyczne, choć faktycznie, gdy spojrzy się na nie z szerszej perspektywy, to mają one sens. Nie mamy też większych zastrzeżeń co do stabilności i szybkości działania systemu, ale ma on jedną dość irytującą wadę: mejle, pomimo ustawienia funkcji „push” w skrzynce, czasem przychodzą z kilku-, kilkunastominutowym opóźnieniem, co jest sporym utrudnieniem dla tych, którzy używają smartfona jako przenośnej elektronicznej skrzynki pocztowej.
Testy ekranu
Przekątna mierząca 4,7 cala i rozdzielczość HD – nie są to parametry, które w tym momencie mogłyby na kimkolwiek zrobić wrażenie, ale taka gęstość upakowania pikseli jest przez wiele osób uważana za wystarczającą i przy okazji w znacznie mniejszym stopniu obciąża procesor, co powinno mieć dobry wpływ na czas działania. Trzeba też przyznać, że matryca jest naprawdę wysokiej klasy: jest bardzo jasna, zapewnia wysoki kontrast i wyświetla przyjemne, ciepłe kolory z przyzwoitą dokładnością. Zawiera digitizer, który wykrywa palce użytkownika nawet wtedy, gdy ma on na dłoniach rękawiczki. To bardzo przydatny dodatek i wielu zapewne uzna go za coś ważniejszego od rozdzielczości Full HD. Bardzo spodobało nam się również to, że w ustawieniach ekranu ukryto suwak pozwalający na zmianę temperatury punktu bieli obrazu w zakresie 6700–9000 K, więc każdy może wybrać: obraz cieplejszy czy bardziej „telewizyjny”, chłodniejszy, na którym biel wydaje się bardziej biała, bo jest... niebieskawa (brzmi to trochę dziwnie, ale wielu producentów matryc korzysta z tej sztuczki). Reasumując, każdy, kto umie żyć bez nadzwyczaj małych pikseli i bardzo jaskrawych kolorów AMOLED-ów, powinien być zadowolony z jakości obrazu.
Testy akumulatora
Trzymanie w rękach tak cienkiego, lekkiego i stylowego smartfona jak Huawei Ascend P6 jest bardzo przyjemne, ale jednym z najbardziej bolesnych efektów ubocznych ciągłego odchudzania obudów jest to, że traci się w ten sposób miejsce, które można by wykorzystać na dodatkowe ogniwa akumulatora. Dlatego wiele osób uważa, że jest to swego rodzaju ślepa uliczka. Mimo wszystko w „cieniasa” Huawei udało się jakoś wepchnąć akumulator o pojemności 2000 mAh, co na papierze wygląda bardzo przyzwoicie. Niestety, praktyka bardzo mocno rozmija się tu z teorią. Telefon bardzo szybko dopomina się o podłączenie do gniazdka i ci, którzy w pełni wykorzystują multimedialne możliwości swoich gadżetów, mogą mieć problem z dotrwaniem do wieczora bez korzystania z ładowarki. Czas działania jest po prostu największą wadą tego urządzenia i zapewne spowoduje, że wielu potencjalnym użytkownikom spadną z nosa różowe okulary, które znalazły się na nim za sprawą jakości wykonania i wyglądu Ascenda P6.
8 megapikseli z tyłu i 5 megapikseli z przodu
Główny aparat Ascenda P6 ma matrycę o typowej rozdzielczości 8 megapikseli, czym pewnie nikogo nie zaskoczy. Nawet bardzo jasna optyka o przesłonie F/2.0 już nie jest niczym niezwykłym. Jednak zanim się powie „nic nowego”, warto spojrzeć na to, co zapewnia... przedni aparat, który może się pochwalić 5 mln pikseli. Pstrykanie „słit foci” jeszcze nigdy nie było tak proste ;)
Jakość zdjęć wykonywanych przez tylny aparat można pokrótce określić jako dobrą. Co prawda brakuje mu trochę do najlepszych 8-megapikselowców, ale efekt powinien zadowolić większość użytkowników. Szczegółowość jest przyzwoita, kolorystyka – przyjemna, a zakres tonalny – dość standardowy. Za wady można uznać widoczne efekty działania funkcji odszumiających, nawet przy najniższej czułości, oraz to, że optyka szybko i mocno traci ostrość poza centrum kadru, co jest mało zaskakujące, gdy weźmie się pod uwagę jej jasność i to, jak mało ma ona miejsca na rozwinięcie skrzydeł.
Od przedniego aparatu nie należy oczekiwać cudów, ale bez wątpienia jest on wyraźnie lepszy od wszystkich rywali i dobrze się spisuje w najważniejszych zastosowaniach, czyli w trakcie wykonywania różnego rodzaju autoportretów. Jeśli jest to dla Ciebie bardzo ważne, to właśnie znalazłeś telefon, dzięki któremu już nie będziesz musiał szukać luster do kadrowania ;)
Reasumując, Ascend P6 został wyposażony w ponadprzeciętny aparat z przodu i dość dobry z tyłu. Również jakość wideo mieści się w ogólnie przyjętych standardach, przy czym jest dostępny tryb HDR, podobny do tego z nowych smartfonów Sony. Krótko mówiąc, mocna czwórka.
Spore braki w łączności ze światem
Smartfon ten nie obsługuje, niestety, nowych technik w dziedzinie łączności. Zabrakło zarówno nowych standardów związanych z bezprzewodowym internetem (LTE czy DC-HSPA+), jak też NFC i dwuzakresowego Wi-Fi (o obsłudze Wi-Fi ac nie wspominając). W sprzęcie za 1000 zł nie byłoby to problemem, ale od smartfona tej klasy, który kosztuje 1700 zł i ma być wizytówką firmy, chciałoby się czegoś więcej. Na otarcie łez dostajemy radio FM, ale to niezbyt pocieszający dodatek.
Jakość połączeń telefonicznych ani nie zachwyca, ani nie rozczarowuje. Nie stwierdziliśmy pogłosu, utraty zasięgu, efektu studni ani innych niepożądanych zjawisk, a głośność rozmów jest zadowalająca w większości sytuacji. Czyli wszystko działa w miarę tak, jak powinno, choć niewykluczone, że trochę nas zepsuł BlackBerry Q10, który sprawił, że teraz głos w słuchawkach większości smartfonów wydaje się dziwnie cichy i mało wyraźny ;)
Dobry do filmów, gorszy do muzyki
Czasy, gdy smartfony i tablety miały problemy z filmami o wysokiej rozdzielczości i przepływności, są już dawno za nami, więc informacja, że Ascend P6 radzi sobie z klipami Full HD upakowanymi do prawie dowolnego kontenera i skompresowanymi niemal dowolnym kodekiem, zapewne nikogo nie zaskoczy. Znacznie rzadziej sprzętowy dekoder urządzenia obsługuje 10-bitowy strumień H.264, który choć nie jest zbyt popularny, to jest przez niektórych intensywnie wykorzystywany (w skrócie: miłośnicy anime powinni się cieszyć). Z drugiej strony mocno brakuje tutaj porządnie zaimplementowanej obsługi DLNA, która pozwalałaby szybko i łatwo wysyłać obraz i dźwięk do odbiorników w tej samej sieci Wi-Fi.
Wyjście słuchawkowe zapewnia dobrej jakości, ciepłe brzmienie. Instrumenty są nieźle rozstawione na wirtualnej scenie, a całość brzmi dość muzykalnie. Niestety, całokształt psuje głośność, niewystarczająca nawet w domowym zaciszu.
Niedopasowany procesor
Wiele osób mówi, że specyfikacja smartfona nie jest ważna. Oczywiście, nie wszystkim jest potrzebna wydajność superkomputera w kieszeni, lecz aby telefon był udany, musi mieć procesor dopasowany do tego, co chcieli osiągnąć projektanci. I wygląda na to, że to właśnie procesor jest największym problemem Ascenda P6. To ten sam układ, który mieliśmy okazję ocenić w teście najnowszego tabletu Huawei. Ma on cztery rdzenie Cortex-A9 oraz układ graficzny Vivante i jest zbudowany w starym procesie technologicznym. Efekt? Wydajność podobna do osiągów prawie 2-letniej Tegry 3, ale zamknięta w jeszcze mniej energooszczędnym opakowaniu (co pokazały testy akumulatora), które do tego bardziej się grzeje (szczególnie prawy brzeg bardzo szybko robi się nieprzyjemnie ciepły). W tablecie jeszcze jakoś to działało, ale w bardzo cienkim smartfonie jest to przepis na problemy. Ten procesor pasuje tutaj jak pięść do oka i choć rozumiemy, że producent chciał wykorzystać układ zaprojektowany przez siebie, to jednak czipy HiSilicon zdają się nam jeszcze zbyt mało dojrzałe. Do tego dochodzi niezbyt wysokich lotów pamięć flash. Razem oznacza to bardzo nierówną płynność systemu. Po prostu mamy wrażenie, że dużo rozsądniej byłoby wybrać jakiegoś dwurdzeniowca z katalogu Qualcomma, co pozwoliłoby złagodzić skutki kompromisów, na które trzeba pójść, projektując tak cienki gadżet.
Testy zależne od procesora
Smartfon nie dla sprzętowego geeka
Huawei Ascend P6 ma wyraźnie określoną grupę odbiorców: ma utrafić w gusta osób, dla których najważniejsze są styl i jakość wykonania gadżetów, oraz pokazać, że Huawei potrafi zaspokoić ich specyficzne wymagania. Czy wyszło? W jakimś stopniu – tak, choć nie udało się ustrzec pewnych błędów początkującego. Ascend P6 pozytywnie zaskakuje wzornictwem i jakością wykonania. Jasne, może jest on trochę zbyt podobny do sprzętu Apple, ale nie można mu odmówić solidności, a jego supersmukła sylwetka cieszy zmysły wzroku i dotyku. Większość osób widzących tę słuchawkę pierwszy raz wypowiada się na jej temat pozytywnie i wyraża zaskoczenie, że Huawei potrafiło stworzyć tak świetne i cienkie połączenie plastiku, szkła i metalu. Brawo – i liczymy na więcej.
Niestety, gdzieś w czasie projektowania tego smartfona zabrakło szczypty zdrowego rozsądku. Cztery rdzenie zamknięte w tak filigranowym opakowaniu wyglądają atrakcyjnie na papierze, zanim się ten sprzęt uruchomi, ale są pewne istotne powody, dla których takie smartfony, jak HTC One S czy iPhone 5, mają „tylko” dwa. Po prostu ta obudowa nie była zdolna pomieścić akumulatora na tyle pojemnego, aby zasilić taki układ, i nie jest w stanie sensownie odprowadzić wytwarzanego przez niego ciepła, przez co nieprzyjemnie grzeje w dłonie. Ascend P6 próbuje uchwycić za ogon zbyt wiele srok naraz, przez co nie jest sprzętem zrównoważonym: choć pod pewnymi względami jest to urządzenie nadzwyczajne, to pod innymi mocno zawodzi.
Jednak mimo różnych problemów i błędów Ascend P6 jest wyjątkowym smartfonem, z którego można być zadowolonym. Huawei pokazuje nim, że umie i chce robić prawdziwe „flagowce”. Jeśli tylko do fantazji rysowników projektujących linie kolejnych Ascendów dołączy odrobina zdrowego rozsądku i myśli technicznej, to będą one miały szansę powalczyć o serca bardzo wymagających użytkowników i zmienić sposób postrzegania tej marki.
Do testów dostarczył: Huawei
Cena w dniu publikacji (z VAT): 1700 zł