Radeon R9 290X – historia prawdziwa

Medialny szum towarzyszący Radeonom R9 290X opartym na rdzeniach Hawaii XT było bardzo duży. Wydajność R9 290X zbliżała się do osiągów GTX-a Titana przy cenie (według zapowiedzi) prawie dwukrotnie niższej. Pozycja GTX-a 780, kosztującego w tamtym okresie około 2250 zł, została zachwiana. Pierwszy raz od dobrych kilku miesięcy stagnacja na rynku GPU wydawała się przełamana, a Nvidia zareagowała błyskawiczną korektą cen GTX-a 780. Jednak wbrew pozorom sama wydajność i cena to nie wszystko. Referencyjny Radeon R9 290X mimo dobrych osiągów i atrakcyjnej ceny był nieprzeciętnie głośny i ten temat zdominował teksty prasowe związane z kartami graficznymi. Nieco później usłyszeliśmy jeszcze o rzekomych problemach Radeonów R9 290X z utrzymaniem przez dłuższy czas referencyjnych częstotliwości taktowania pod obciążeniem, co również nie pomogło konstrukcjom AMD. To jednak głównie przez nieakceptowalną głośność kart opartych na układzie Hawaii XT wielu potencjalnych użytkowników odłożyło w czasie wymianę sprzętu lub po prostu kupiło konstrukcję Nvidii.

Referencyjny Radeon R9 290X
Referencyjny Radeon R9 290X

Ci, którzy postanowili całkowicie wstrzymać się z zakupami, jeszcze trochę poczekają. Powoli niereferencyjne Radeony R9 290X wypływają na powierzchnię, ale będzie można je kupić dopiero w nowym roku, a dokładniej – jak poinformował nas Asus – około połowy stycznia. My jednak już mamy kartę tej firmy i sprawdziliśmy, czego można oczekiwać po niereferencyjnych Radeonach R9 290X.