W Polsce prawa konsumentów są konsekwentnie rozszerzane. Przykładowo obowiązuje u nas przepis Ustawy z 2 dnia marca 2000 r. o ochronie niektórych praw konsumentów, który daje im pełne prawo do odstąpienia od umowy o zakupie przez 10 dni bez podania przyczyny. W tym czasie trzeba wysłać do sklepu pisemne oświadczenie o odstąpieniu od umowy, a w ciągu następnych 14 zwrócić towar. Pamiętajmy, że samo oświadczenie jest dla sklepu wiążące i nie istnieje forma odwołania, albo wręcz jego odrzucenia. Sprzedawca ma prawnie narzucony obowiązek przyjąć towar i zwrócić pieniądze. Dotyczy to jednak tylko zakupów dokonywanych przez internet lub innymi drogami, które wykluczają bezpośredni kontakt z produktem. Przepis ten obejmuje więc zakupy internetowe i telefoniczne, ale nie chroni tych, którzy osobiście udają się do tradycyjnego sklepu. W takich sytuacjach można, oczywiście, zwrócić produkt bez podania przyczyny, ale to, czy sprzedawca go przyjmie czy nie, zależy już wyłącznie od jego dobrej woli.
O kwestii prawa do zwrotu kupionego towaru nie wspominamy przypadkowo. Produkty określane mianem refurbished powstają właśnie w taki sposób. Jeśli konsument X kupi laptop, który mu się nie spodoba, może go zwrócić do sklepu. Co się dzieje z takim laptopem, jeśli na przykład został rozpakowany, a folie ochronne – zerwane? Zależnie od okoliczności sklep może zapakować takie urządzenie samodzielnie i sprzedać je ponownie albo odesłać do producenta lub dystrybutora w celu odnowienia. Ale zwroty w pełni sprawnego sprzętu to niejedyne źródło produktów odnawianych. Tym, którzy się zastanawiają, co się dzieje ze sprzętem zwróconym ze względu na jakieś wady, od razu odpowiadamy: najczęściej wraca na rynek, ale po dokonaniu potrzebnych napraw, ewentualnie przełożeniu elektroniki do nowej obudowy.
Na rynku, podobnie jak w przyrodzie, nic nie ginie. Producenci, zamiast utylizować zwrócony lub wadliwy towar, wolą go odnowić i sprzedać ponownie. Może się wydawać, że mało kto będzie miał ochotę kupić używany laptop jako niby-nowy, prawda? Sęk w tym, że „refurbished” czasami oznacza naprawdę znakomitą okazję do tego, aby sporo zaoszczędzić. Taki sprzęt może być wizualnie w idealnym stanie, może też nosić wyraźne ślady użytkowania. Ale jedno jest wspólne: całkowita sprawność, na poziomie produktu w pełni nowego. To oznacza, że laptop „refurbished” może mieć gdzieś rysę albo otarcie, ale musi działać dokładnie tak jak jego odpowiednik, który właśnie zszedł z linii montażowej. Taki produkt jednak został już użyty, a wcześniej, oczywiście, rozpakowany, nie można go więc traktować jako nowego. To powoduje spadek wartości urządzenia, ale odnowienie zapewnia mu pełną sprawność.
Właśnie z tego względu już dawno producenci i sprzedawcy uznali, że ponowna sprzedaż to najlepsze wyjście. Zyskują na tym wszyscy, bo wytwórca sprzętu nie traci całej jego wartości, a konsument może go kupić taniej. Warto dodać, że zdecydowana większość marek zapewnia na odnawiany sprzęt takie same warunki gwarancji jak na nowy. Czasami się zdarza, że okres ochrony gwarancyjnej jest skrócony, ale to zazwyczaj odbija się korzystnie na cenie.
Wszystko wygląda całkiem sensownie i atrakcyjnie. Zyskują wszyscy, od producentów poprzez sprzedawców aż po konsumentów. Moglibyśmy na tym zakończyć temat, gdyby nie to, że odnawianym w ten sposób urządzeniom towarzyszy sporo obaw (przyznajmy, że niekiedy są to mity) i nie zawsze sprzedawcy traktują klientów uczciwie.
Sztuczki oszustów to przede wszystkim manipulowanie słowami
W praktyce sprzęt odnawiany może być, rzecz jasna, gorszy od nowego, ale w żadnym razie nie jest to regułą, lecz zależy wyłącznie od producenta, ewentualnie także sprzedawcy. Jak sama nazwa wskazuje, są to urządzenia poddane odnowieniu, a więc przywrócone do sprawności właściwej dla nowego odpowiednika. Z zasady telewizor odnowiony musi działać dokładnie tak samo jak nowy. Jak już wspominaliśmy, do odnowienia trafiają też egzemplarze z wadami. Te muszą zostać usunięte, aby produkt można było uznać za odnowiony. Są jednak wyjątki, na które trzeba zwrócić uwagę, na przykład dyski twarde. Ich mechanizmy zużywają się szybciej niż choćby układy scalone. Oczywiście, ponieważ producenci z reguły zapewniają ochronę gwarancyjną na odnawiany sprzęt, nie próbują wprowadzać do sprzedaży kilkuletnich dysków; taki nośnik raczej nie będzie używany dłużej niż kilka dni, tygodni, może miesięcy. Nie jest bowiem w ich interesie sprzedawanie czegoś, czego następnym razem być może już się nie da odnowić.
Zupełnie inny problem, i to znacznie większy, to niektórzy sprzedawcy, których najprościej jest określić mianem oszustów. Część bowiem jak ognia boi się słowa refurbished czy odnowiony i ukrywa przed klientami to, że dany sprzęt nie jest nowy. To właśnie tu musimy zapalić czerwoną lampkę ostrzegawczą, bo nieświadomy konsument może stracić podwójnie. Zapewne wielu z Was miało okazję widzieć oferty sprzedaży, przede wszystkim w witrynach aukcyjnych, w których sprzedawcy swój towar opisywali enigmatycznymi określeniami, takimi jak powystawowy. Niektórzy silą się nawet na obszerniejsze opisy, takie jak „Laptop pochodzi z witryny sklepowej, dostępnej dla klientów, i dlatego może nosić delikatne ślady, takie jak drobne ryski czy otarcia”. Zanim klikniesz „Kupuję”, przejdź w tryb podwyższonej ostrożności i dobrze przeczytaj wszystko, co znajduje się w opisie oferty. Ważną wskazówką bywa liczba dostępnych egzemplarzy. Jeżeli hipotetyczny laptop jest rzekomo „powystawowy”, a sprzedawca oferuje na przykład 30 sztuk, to należy zadać sobie pytanie: „Jaki sklep mógłby mieć 30 takich samych laptopów na wystawie?”. Jeżeli jest to duża sieć sklepów, to teoretycznie jest możliwe, że są to egzemplarze z wystawy, ale jeśli chodzi o jakiś mały sklep, to niewykluczone, że towar nawet nie jest odnowiony, a ściągnięty wprost z jakiegoś serwisu. Musimy zatem uważać, bo może się okazać, że ten „powystawowy” laptop będzie mieć powycierane oznaczenia klawiszy, porysowany ekran albo w ogóle będzie wyglądać jak po spotkaniu z huraganem.
Sprzedawcy, proponując sprzęt odnowiony, stosują mnóstwo różnych sztuczek, które mają na celu ukrycie pochodzenia towarów. Po pierwsze, jeśli na przykład laptop X w danej ofercie jest zauważalnie tańszy od tego samego modelu w innych sklepach, oferta nie zawiera wyraźnego stwierdzenia, że jest nowy, a zamiast tego pojawiają się jakiekolwiek zastrzeżenia, to najpewniej mamy do czynienia właśnie z laptopem odnowionym, naprawianym lub po prostu używanym. Problem nie polega nawet na tym, że nie jest to produkt nowy, a na tym, że sprzedawcy nieświadomość konsumentów wykorzystują do tego, by sprzedać urządzenie bez obniżania ceny.
Warto mieć na uwadze to, że tego typu praktyki dotyczą również tradycyjnych sklepów. Nabywca odnowionego sprzętu może dopiero w domu się zorientować, że kupił produkt używany. Mieliśmy nawet bardziej kuriozalne przypadki. Pod koniec ubiegłego roku pewien konsument w jednej z dużych sieci sklepów (RTV Euro AGD) kupił lustrzankę, za którą zapłacił 11 tys. zł. Dopiero w domu odkrył, że sprzęt był używany. Okazało się, że tą właśnie lustrzanką wcześniej zrobiono, bagatela, 23 tys. zdjęć. Klient został wcześniej, owszem, poinformowany, że jest to egzemplarz z wystawy, ale z zaznaczeniem, że nie był używany. Kto wie czy i to pierwsze zapewnienie było prawdziwe. W każdym razie wyszło na jaw, że wszystkie te zdjęcia zrobił jeden z pracowników sklepu, który najwyraźniej pożyczył sobie aparat na dłuższy czas albo pożyczał na krótko, ale regularnie. Liczba zrobionych zdjęć świadczy o tym, że urządzenie, które miało być nowe, tak naprawdę było bardzo intensywnie eksploatowane. Warto podkreślić, że towar w sklepie był oferowany w formie wyprzedaży, jako nowy, a w rzeczywistości konsument kupował jak w komisie.
Sprzęt używany – nie daj sobie wcisnąć albo negocjuj cenę
Niestety, nie zawsze można takich sytuacji uniknąć, ale gdy tylko jest to możliwe, zachowujmy ostrożność. Na przykład, kupując telewizor, warto pilnować, aby był fabrycznie zapakowany. Producenci coraz częściej stosują różne zabezpieczenia, chociażby w postaci ponacinanych naklejek (np. z obrazem holograficznym), które po pierwszym rozdarciu opakowania nie dają się już „złożyć” tak, aby nie można było tego zauważyć. Część stosuje specjalne taśmy firmowe lub spinacze. Pamiętajmy o tym, aby się upewnić, że egzemplarz nie był używany, na przykład nie pochodzi z ekspozycji. Telewizor na półce może stać kilka dni, tygodni, a nawet miesięcy. Pracuje nawet po 12 godzin dziennie, bez przerwy i w dodatku w wyżyłowanych ustawieniach (np. z maksymalną siłą podświetlenia), a do tego bywa dotykany i przesuwany zarówno przez klientów, jak i pracowników sklepu. Wszystko to zmniejsza jego wartość i trzeba o tym pamiętać. Sprzęt nowy ma być nowy, a używany ma być oferowany jako używany i odpowiednio niżej wyceniony.
Nie należy też zapominać o tym, że jeśli sprzedawca ma do czynienia z klientem zainteresowanym egzemplarzem z wystawy, może się znacznie bardziej śpieszyć niż wtedy, gdy sprzęt jest nowy. Dlaczego? „Używek” sklep chce się jak najszybciej pozbyć i każda okazja jest na wagę złota, a ponadto im szybciej pracownik przekona klienta, tym szybciej straci on możliwość... negocjowania ceny. Nigdy nie rezygnujmy z okazji do zbicia proponowanej ceny za towar, który faktycznie stoi na wystawie i z którego klienci mogą korzystać. W przypadku sprzętu używanego zawsze należy oczekiwać dokładnego opisu jego stanu. W sklepie można nawet wymagać spisania krótkiego oświadczenia o stanie produktu. Niektóre sklepy same to proponują. Swego rodzaju protokół może chronić tak naprawdę obie strony: sklep – przed nieuzasadnionymi pretensjami konsumenta, a konsumenta – na wypadek odkrycia jakiejś wady, o której nie było mowy przed sfinalizowaniem transakcji.
Sprzęt odnowiony to czasem naprawdę dobra okazja do tego, by kupić coś w atrakcyjnej cenie. O ile powinien być tańszy od nowego? Tu nie ma żadnej reguły, bo czynników decydujących o skali obniżki jest kilka. Są to między innymi: czas użytkowania przez pierwszego właściciela, ewentualne uszkodzenia mechaniczne (ryski, otarcia), wiek danego modelu w ofercie producenta (im bliżej do końca jego cyklu życia, tym powinien być tańszy), no i oczywiście typ produktu, bo inaczej odnowienie wpłynie na cenę niedrogich głośników komputerowych, a inaczej na cenę laptopa z najwyższego segmentu.
Z własnego doświadczenia możemy przywołać przypadek laptopa marki Hewlett-Packard, który swego czasu w sklepach kosztował około 4 tys. zł. Dokładnie ten sam model w takiej samej konfiguracji, ale w formie egzemplarza odnowionego (refurbished) udało nam się kupić za niecałe 3100 zł. Różnica jest więc naprawdę duża, a kupiony sprzęt był w pełni sprawny i wyglądał praktycznie jak nowy, a jego jedynym mankamentem okazało się małe otarcie na ramce ekranu. Szybko udało się ustalić, że zamontowany w laptopie dysk twardy wcześniej przepracował niecałe 11 godzin. Komputer działa bez zarzutu już blisko 3 lata. Warto podkreślić, że sprzęt odnowiony kupowaliśmy z pełną świadomością. Sprzedawca w witrynie aukcyjnej wyraźnie zaznaczał, że jest to urządzenie „refurbished”, ale objęte standardową gwarancją producenta. Także sam producent niczego nie ukrywał, bo opis faktycznego stanu laptopa można było zobaczyć zarówno na pudełku (trwały nadruk), jak i na samym laptopie (naklejka). Ponadto w opakowaniu znajdowała się mała broszurka tłumacząca, czym jest sprzęt odnowiony i czym się różni od nowego.
Zakup wyrobu odnowionego lub używanego (np. powystawowego) zawsze musi być świadomą decyzją. Należy się pogodzić choćby z tym, że może on nosić jakieś ślady eksploatacji. W przypadku używanego trzeba się liczyć ze zużyciem poszczególnych części. W tej drugiej grupie sprzętu jest jeszcze coś, na co warto zwrócić uwagę. Otóż w lipcu bieżącego roku firma Avast opublikowała analizę własnego eksperymentu z 20 używanymi smartfonami, z których poprzedni właściciele przed odsprzedażą pousuwali swoje dane. Ekipa Avasta z tych 20 smartfonów zdołała odzyskać blisko 40 tys. zdjęć, ponad 250 kontaktów oraz 750 wiadomości poczty elektronicznej i SMS-ów. Wcześniejsi użytkownicy co prawda usunęli swoje dane, a systemy przywrócili do ustawień fabrycznych, ale mimo to naprawdę sporo udało się odzyskać. Kupując sprzęt używany, trzeba więc pamiętać o tym, że mogą się w nim znajdować pozostałości po danych innych osób. Nie wszyscy pamiętają o ich usunięciu, zresztą to nie zawsze wystarcza. Problem polega na tym, że w smartfonie może też pozostać jakiś niebezpieczny kod, na przykład wirus. W przypadku sprzętu odnowionego prawdopodobieństwo, że tak będzie, jest znacznie mniejsze.
Promocja, wyprzedaż i zakaz robienia zdjęć
Będąc w sklepie lub chcąc kupić coś przez internet, zawsze zachowujmy czujność, a zwłaszcza tam, gdzie pojawiają się magiczne słowa, takie jak: promocja, wyprzedaż, powystawowy, czyszczenie magazynów. Promocja kojarzy nam się przecież z próbą wyróżnienia jakiegoś towaru za pomocą ceny w celu zwiększenia popytu. W rzeczywistości jest z tym różnie, a sklepy nierzadko posuwają się do nieczystych zagrywek. Bywa tak, że cena promocyjna wcale się nie różni od poprzedniej, a ta druga, też umieszczona na etykiecie, najczęściej w formie przekreślonej, jest zmyślona. W sieci przed takimi praktykami można się ustrzec. Popularne wyszukiwarki internetowe pozwalają obejrzeć wybraną stronę także w postaci kopii zapisanej na ich serwerach, a więc pobranej jakiś czas temu. W ten sposób internauci często wyłapują nieuczciwe sklepy, które towary w promocji sprzedają drożej. Może to być telewizor, który w promocji kosztuje 2999 zł, a którego cena rzekomo została zmniejszona z 3299 zł. Niewykluczone, że wcześniej ten sam sprzęt kosztował... 2899 zł. Zdarzają się sklepy, które z cenami kombinują w trochę bardziej wyrafinowany sposób: po prostu nimi manipulują. Telewizor najpierw kosztuje 2899 zł, a potem jego cena wzrasta do 3299 zł tylko po to, aby zaledwie parę dni później trafić do oferty promocyjnej w cenie 2999 zł. Efekt ten sam. Klient znowu myśli, że oszczędza, a tak naprawdę płaci więcej. Kupując sprzęt w promocjach, lepiej zachować dystans i się upewnić, czy oszczędność nie jest pozorna.
Na zakupach warto mieć też na uwadze, że sprzedawcy mają jeden cel: sprzedać produkt. Dlatego ich rolą jest zachwalanie własnej oferty. Przyda się też choćby podstawowa wiedza o wybranym produkcie. Niewiedza konsumenta to bowiem świetna pożywka dla każdego handlowca. Ten może bez przeprowadzenia jakiegokolwiek wywiadu zachwalać konkretny produkt, konkretny model. Może to wynikać ze szczerej chęci polecenia czegoś odpowiedniego, ale pamiętajmy, że biznes bywa brutalny, a sprzedawca może namawiać akurat na ten konkretny sprzęt, bo wie o tej niewiedzy klienta, a także o tym, że temu mniej lub bardziej obeznanemu w temacie nie zdoła go wcisnąć. Ofiarami takich praktyk padają przede wszystkim osoby starsze, które mają najmniejsze doświadczenie z laptopami, smartfonami, telewizorami 3D czy samobieżnymi odkurzaczami. Przed wybraniem się na zakupy na przykład w poszukiwaniu laptopa warto się dowiedzieć czegoś o tych komputerach, choćby o popularnych markach, stosowanych procesorach i nazwach dostępnych systemów operacyjnych oraz ich poprzedników. Nie trzeba od razu być ekspertem, ale jakakolwiek wiedza może stanowić przynajmniej podstawową formę obrony przed nieuczciwym sprzedawcą. Oczywiście, najlepiej wybrać się do sklepu z kimś, kto na danej kategorii produktu zna się lepiej. Przed kupieniem czegoś przez internet dobrze jest wykorzystać jego zasoby, na przykład profesjonalne testy i porównania produktów czy fora dyskusyjne, na których można uzyskać wiele istotnych informacji.
Następny problem z punktu widzenia konsumenta, który się ujawnia w wielu sklepach, dotyczy porównywania cen na podstawie własnoręcznie wykonanych zdjęć produktów lub zeskanowanych kodów kreskowych. Można w ten sposób wyszukać w internecie inne oferty, w czym bardzo pomagają specjalne witryny, takie jak Skąpiec.pl. Sklepy bywają mocno uczulone na te praktyki, a niektóre nawet umieszczają informacje o tym, że robienie zdjęć na ich terenie jest zabronione, albo tabliczki z przekreślonym aparatem fotograficznym. Często handlowcy tłumaczą to chęcią ochrony tajemnicy handlowej. Warto wiedzieć, że tego typu zakazy w Polsce nie mają żadnej podstawy prawnej. Ustawa o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji (w art. 11., ust. 4) mówi, że tajemnicą handlową są informacje nieujawnione publicznie. Opisy produktów, ceny, opakowania i wystawy sklepowe są w świetle ustawy „ujawnione do wiadomości publicznej”. Oczywiście, sklep ma prawo umieścić na swoim terenie informację o zakazie fotografowania, bo nikt nie może mu tego zabronić, ale nie może tego egzekwować. Jeżeli zatem pracownik sklepu lub ochrony domaga się od klienta, który zrobił wcześniej zdjęcie znajdującego się na półce towaru, aby ten je usunął, albo wręcz wydał aparat, smartfon czy tablet, robi to bez żadnej podstawy prawnej. Próba odebrania urządzenia, a nawet samo żądanie jego okazania to naruszenie art. 140. Kodeksu cywilnego, który mówi, że „właściciel może z wyłączeniem innych osób korzystać z rzeczy i rozporządzać rzeczą”. Musimy jednak pamiętać o tym, że prawo w pełni nas chroni tylko wtedy, gdy zdjęcia robimy na własny użytek.
O świętości ceny i o tym, kiedy gwarancja i reklamacja to zło
Na początku wspominaliśmy o tym, że po zakupie na odległość można odstąpić od umowy w ciągu 10 dni. Jak wynika z naszych własnych konsultacji, naprawdę mało który konsument wie, że w świetle ustawy o ochronie niektórych praw konsumentów czas ten może się wydłużyć aż do 3 miesięcy! Wystarczy, że do chwili przyjęcia zamówienia sprzedawca nie poinformuje klienta między innymi o nazwie podmiotu gospodarczego lub imieniu i nazwisku sprzedawcy, adresie, organie rejestrującym działalność gospodarczą, cenie i jej ewentualnych składnikach (np. cłach i podatkach), formie zapłaty, prawie do odstąpienia od umowy w ciągu 10 dni ze wskazaniem wyjątków (np. uszkodzenia sprzętu), miejscu i sposobie składania reklamacji czy terminie obowiązywania oferty lub informacji o cenie towaru. Jeżeli sprzedawca nie przedstawił którejkolwiek z tych informacji w swojej ofercie lub inną drogą komunikacji (np. przez e-mail lub telefonicznie), automatycznie wydłuża się czas na zwrot produktu bez konieczności podania przyczyny. Trzeba jednak zauważyć, że sprzedawca swój błąd (dotyczy to również świadomego zatajenia informacji) może naprawić. Po przyjęciu zamówienia, ale przed dostarczeniem towaru, sprzedawca może przekazać brakujące informacje, co skutkuje tym, że czas na zwrot to ponownie 10 dni.
Kupiłeś telewizor, przyniosłeś do domu, rozpakowałeś, uruchomiłeś, a tu się okazuje, że jeden z głośników nie działa. Co robić?! W pudełku jest karta gwarancyjna... Tak, producent gwarantuje pełną sprawność urządzenia, w zgodzie z przedstawioną specyfikacją techniczną. Idziesz do sklepu, by reklamować produkt, bo masz kartę gwarancyjną, jesteś zabezpieczony na wypadek takich sytuacji. Stop! Właśnie popełniasz błąd, bo sprawisz, że telewizor najpewniej zostanie przekazany do serwisu, a sprzedawca będzie mieć 2 tygodnie na ustosunkowanie się do reklamacji, z wykorzystaniem praw wynikających z umowy gwarancyjnej. Naprawdę chcesz stracić telewizor na co najmniej 2 tygodnie, nawet nie wiedząc, czy reklamacja zostanie przyjęta, a potem czekać na ewentualne naprawienie usterki?
Istnieje zupełnie inna droga do rozwiązania tego typu problemu, a w polskim prawie wiąże się z pojęciem niezgodności towaru z umową, którego znaczenie jasno opisuje Ustawa z dnia 27 lipca 2002 r. o szczególnych warunkach sprzedaży konsumenckiej. Art. 6. tej ustawy mówi, że za niezgodność towaru z umową uważa się między innymi nieprawidłowości w zamontowaniu i uruchomieniu, jeśli czynności te zostały wykonane w ramach umowy sprzedaży. Co to oznacza? Jeżeli w nowo podłączonym telewizorze ujawniła się jakaś wada (np. niedziałający głośnik), to jest to niezgodność towaru z umową. Jeżeli w nowo kupionym laptopie zamiast karty graficznej z układami pamięci typu GDDR5 znalazła się taka sama karta, ale z układami typu DDR3, też jest to niezgodność towaru z umową. Jeżeli oferowany tablet miał mieć kamerę internetową, a ta nie działa, to znowu mamy do czynienia z tą samą sytuacją prawną. Nie zmienia jej nawet to, że na przykład kamerę w tablecie można aktywować przez zainstalowanie jakiegoś narzędzia. Jeżeli konsument nie został o takiej konieczności poinformowany, towar jest niezgodny z umową. W żadnej z tych sytuacji nigdy nie należy się powoływać na umowę gwarancyjną.
Idąc do sklepu z takim towarem, na przykład po to, by odzyskać pieniądze lub wymienić go na inny egzemplarz, należy pamiętać, by nie wypowiadać dwóch słów: gwarancja i reklamacja! Celem jest zwrócenie towaru na podstawie jego niezgodności z umową i przedstawienie powodu owej niezgodności. Tylko w takiej sytuacji sprzedawca ma obowiązek przyjąć zwrot i wymienić towar lub oddać pieniądze. Trzeba przy tym pamiętać, że zgodnie ze wspomnianą ustawą kupujący powinien udowodnić, że towar jest niezgodny z umową, a niezgodność ta istniała w momencie zakupu. Brzmi to co prawda groźnie, ale ustawodawca i w tym przypadku zabezpieczył prawa konsumenta. Otóż wprowadził do ustawy domniemanie, że jeśli niezgodność została stwierdzona w ciągu 6 miesięcy od zakupu, to musiała istnieć w chwili wydania towaru. Jeżeli zatem w kupionym tablecie nie działa kamera internetowa, a zgodnie z umową powinna (przy założeniu, że konsument działa zgodnie z instrukcją użytkowania), uznaje się towar za niezgodny z umową. Warto zauważyć, że od 25 grudnia w Polsce zamiast niezgodności z umową będziemy mówić o rękojmi, która jeszcze bardziej poszerzy prawa konsumenta, a przede wszystkim aż do roku wydłuży czas na ewentualny zwrot towaru do sklepu.
Czy zdarzyło Wam się po kupieniu jakiegoś towaru zorientować, że na paragonie widnieje inna cena niż ta, która znalazła się na etykiecie? Takie sytuacje zdarzają się w wielu różnych sklepach. Najczęściej machamy na to ręką, zwłaszcza gdy chodzi o niewielkie kwoty. Klient był pewien, że kupuje kartę pamięci w cenie 23,95 zł za sztukę, a z paragonu wynika, że zapłacił za nią 32,99 zł. Co w takiej sytuacji zrobić? I czy w ogóle można coś zrobić?
Warto wiedzieć, że w Polsce obowiązuje Ustawa z dnia 9 maja b.r. o cenach towarów i usług, i to właśnie od niej zaczyna się odpowiedź na to pytanie. Artykuł 4. wprowadza obowiązek oznaczania towaru ceną "w sposób jednoznaczny, niebudzący wątpliwości oraz umożliwiający porównanie cen". Ta sama ustawa mówi, że konsument ma prawo żądać sprzedaży towaru w cenie, jaką umieszczono na jego etykiecie. Wynika to z bardzo prostej zasady, także określonej w polskim prawie. Otóż w sklepie towar oraz jego cena w świetle prawa stanowią ofertę sprzedaży. Konsument, jeśli wziął towar z półki, włożył go do koszyka, a potem udał się do kasy, potwierdził przyjęcie tej oferty. Nieważne, czy chodzi o masło, klawiaturę komputerową czy telewizor. Wzięcie towaru tak naprawdę oznacza zawarcie pomiędzy konsumentem a sprzedawcą umowy o sprzedaży, z której każda ze stron musi się wywiązać. Sprzedawca musi sprzedać towar w podanej cenie, a konsument musi za niego zapłacić. Jeśli cena przy kasie jest inna od tej, która widnieje na etykiecie, do akcji dodatkowo wkracza Kodeks cywilny, którego art. 543. mówi jasno, że wystawienie rzeczy w miejscu sprzedaży z oznaczeniem ceny uważa się za ofertę sprzedaży. Ten przepis oraz ustawa o cenach w każdej sytuacji stoją po stronie konsumenta: ma on prawo kupić dany towar w cenie, którą został oznaczony. Od tej zasady nie ma wyjątków, choć często się zdarza, że na przykład osoba obsługująca klienta przy kasie próbuje go zniechęcić do zakupu, twierdząc, że nic nie może zrobić, bo taką cenę ma w systemie, a ona jedynie skanuje kody kreskowe.
Samo zniechęcanie nie jest naruszeniem praw konsumenta, ale sklep zgodnie z prawem ma obowiązek wywiązać się z zawartej umowy kupna i sprzedaży. Nigdy nie pozwalajcie sobie wmówić, że jest inaczej. Jeżeli przy kasie nie ma możliwości zmiany ceny, to w ostateczności sklep ma obowiązek bezzwłocznie zwrócić różnicę, na przykład w punkcie obsługi klienta. Należy pamiętać o tym, że prawo chroni konsumenta nawet wówczas, gdy już wrócił do domu i dopiero wtedy się zorientował, że zapłacił więcej. W takiej sytuacji jednak to on musi wykazać, że w chwili zakupu na etykiecie była inna cena niż ta, którą uwzględniono na paragonie.
Zupełnie inną kwestią jest błąd sprzedawcy. Pisaliśmy wcześniej, że widząc w sklepie na etykiecie cenę inną niż na paragonie możemy domagać się wyrównania straty. Ma to zastosowanie jednak tylko w sytuacji gdy ta druga kwota nie jest absurdalnie niska. Zdarza się, że w sklepie internetowym znajduje się telewizor w cenie 15 złotych, a to powoduje, że do zakupów masowo przystępują internauci licząc na to, że towar otrzymają. Warto wiedzieć, że w takiej sytuacji pojawia się problem prawny, który jednak na początku bieżącego roku rozstrzygnął polski wymiar sprawiedliwości. Istnieje bowiem art. 86 par. 1 Kodeksu Cywilnego, w którym czytamy, że w przypadku błędu co do treści czynności prawnej można uchylić się od skutków prawnych swego oświadczenia woli. Jeżeli oświadczenie woli było złożone innej osobie, uchylenie się od jego skutków prawnych dopuszczalne jest tylko wtedy, gdy błąd został wywołany przez tę osobę, nawet bez jej winy, albo gdy wiedziała ona o błędzie lub mogła z łatwością błąd zauważyć. Jeżeli zatem widzimy w jakimś sklepie ofertę sprzedaży telewizora w cenie 15 złotych za sztukę, podczas gdy we wszystkich innych sklepach kosztuje on 4000 złotych, to Sąd powołując się na wymieniony powyżej przepis najpewniej przyzna rację sprzedawcy, jeśli ten odmówi realizacji zamówienia. Choć logicznie rzec biorąc mogłoby wydawać się, że skoro cena jest, produkt jest, a więc realizacja też powinna być, to jednak istnieją normy prawne chroniące także sprzedawców, ale tylko tam gdzie błąd był oczywisty i którego wystąpienie konsument może łatwo zweryfikować - chociażby poprzez porównanie tej oferty z innymi.
Przy okazji chcemy zwrócić uwagę na to, że ceny podawane w tak zwanych ulotkach reklamowych (gazetkach) nie są w świetle prawa ofertą sprzedaży, więc jeżeli w gazetce jest napisane, że laptop X można kupić za 1999 zł, a w sklepie na etykiecie widnieje 2049 zł, to sprzedawcę obowiązuje tylko ta druga cena. W tej sytuacji prawo stoi po jego stronie, choć oczywiście można oczekiwać sprzedaży w cenie z gazetki, ale to do sklepu należy decyzja o tym, jak rozpatrzy wniosek.
Czy produkt jest nowy, odnowiony, czy używany, należy pamiętać, że kupujący mają swoje prawa, które powinni znać. Rzecz jasna, znajomość wszystkich przepisów to dla przeciętnego człowieka stan nieosiągalny, ale przedstawione przez nas zasady to bardzo dobry początek drogi do zostania świadomym konsumentem. Coraz większymi krokami zbliża się okres przedświątecznych zakupów, a z kont i portfeli zaczną znikać kolejne sumy wydane na nowe telewizory, laptopy, smartfony, tablety, słuchawki, myszki, klawiatury, kamery, głośniki i wiele innych produktów. Sklepy zapewne już szykują wielkie promocje, gigantyczne wyprzedaże, no i oczywiście czyszczenie magazynów. Producenci organizują dostawy odnowionego sprzętu, a serwisy i sklepy już zbierają używany, naprawiony sprzęt, który będą sprzedawać jako „użyty tylko w celach pokazowych” lub „powystawowy”. Pracownicy sklepów, po odpowiednich szkoleniach, już czekają na nieświadomych klientów, którym będą chcieli wcisnąć to, czego ci świadomi nie kupią. Na te oraz inne pułapki dobrze jest się przygotować, a o zasadach obowiązujących świadomego konsumenta pamiętać zawsze i wszędzie.
Na koniec pragniemy zwrócić uwagę na to, że kupujący w starciu z nieuczciwym sprzedawcą nie jest sam. Oprócz prawa ma za sobą rzeczników konsumentów, miejskich i powiatowych, a także wojewódzkie inspektoraty Inspekcji Handlowej oraz Federację Konsumentów. Autor tej publikacji, niestety, nie raz był zmuszony korzystać z pomocy miejskich rzeczników, ale na podstawie własnych doświadczeń może stwierdzić, że funkcja ta nie jest fasadowa. Te instytucje to realne wsparcie zawsze wtedy, gdy trzeba walczyć o swoje prawa z nieuczciwym sprzedawcą.